Na podstawie dotychczasowych opowieści możemy stwierdzić, że w latach 90-tych Polacy powinni być doskonale uodpornieni na obietnice zakładów ubezpieczeń. Nie możemy jednak zapominać o kompleksie biednego, zacofanego kraju. Na zachodzie żyło się kolorowo i bogato a u nas szaro i biednie. Dlaczego niemiecki czy angielski emeryt połowę roku spędza na Majorce a nasz w kolejkach do lekarza? Przecież to jasne - płacą za to Commerciale, Amplica i inne takie. Pamiętam bajki agentów o cudownym działaniu procentu złożonego. Wyliczane klientom symulacje świadczeń dające po dwudziestu latach oszczędzania w formie ubezpieczenia inwestycyjnego milionowe kwoty. Tak, procent składany to fajna sprawa ale w tym samym czasie składa się również procent inflacji. Kto wie czy po dwudziestu latach nie zapłacimy miliona złotych za sól i zapałki? Kto jak kto ale Polacy w latach 90-tych powinni o tym najlepiej wiedzieć. Trwały właśnie procesy z PZU o rewaloryzację przyrzeczonych świadczeń emerytalnych i posagowych.

PZU było jednak „be” a zachodni ubezpieczyciele „cacy”. Przyjechali do naszego bantustanu i nie mogli się nadziwić jak łatwo sprzedawać tutaj obietnice bez pokrycia. W 1994 roku jako dyrektor oddziału firmy „HEROS-Life” zostałem zaproszony do udziału w dyskusji o nowych ubezpieczeniach życiowych w lokalnej telewizji. Pamiętam porywające wystąpienie menedżera Commercial Union. Mówił on o nowym paradygmacie w biznesie. Teraz – mówił – wszyscy zarabiamy, ubezpieczyciel, agenci a przede wszystkim nasi klienci. No, kto zarobił ten zarobił, jednak zaliczenie do tego grona klientów to gruba przesada. Patrzyłem na to ze zdumieniem. Przecież moja firma proponowała polisy kapitałowe (nie inwestycyjne) z minimalnym gwarantowanym wzrostem sumy ubezpieczenia w wysokości oprocentowania rocznych lokat w PKO BP. Ale tych polis nikt nie kupował. Nie miał ich nawet kto sprzedawać. Dwadzieścia procent prowizji w pierwszym roku ubezpieczenia i po pięć procent w roku drugim i trzecim to nie były pieniądze, którymi kuszono wtedy pośredników.

W drugim z artykułów opisywałem polisę kapitałową PZU z lat 80-tych, w której oprócz sumy ubezpieczenia była zdefiniowana suma uposażenia, czyli suma ubezpieczenia wzrastająca co roku o 11%. Oto procent składany zapisany w umowie, nie w karteluszkach z wyliczeniami agenta. Czyżby analogicznie do teorii pieniądza Mikołaja Kopernika gorsza polisa wypierała z rynku polisę lepszą?

Nie chcę aby odium za całe zło spadło na dwie prekursorskie na polskim rynku firmy zagraniczne. Wkrótce pojawili się kolejni specjaliści od umów, których do dzisiaj nie mogą rozgryźć nawet prawnicy. AEGON , NORDEA, SKANDIA, GENERALI, COMPENSA , AXA czy OPEN LIFE.  Nikt nie chciał być gorszy. Ogólne warunki ubezpieczenia liczyły po sto kilkanaście stron, a zasady wyliczania zysku klienta oraz kosztów ubezpieczyciela były tak skomplikowane, że chyba nie rozumieli ich sami autorzy. Jak wobec tego mają je dzisiaj zrozumieć sędziowie w toczących się procesach.

Kolejny problem polegał na tym, że nikt nie tłumaczył ubezpieczonym, że polisa inwestycyjna to specjalny rodzaj inwestycji, gdzie jej ryzyko ponosi ubezpieczający. Ubezpieczyciel może sobie inwestować jak chce. Najbardziej ryzykowne operacje są zwykle najbardziej opłacalne. Jeżeli nie wyjdzie to cóż – przecież nie straci ubezpieczyciel tylko Kowalski. W krajach zachodniej Europy takie polisy stanowią najwyżej 15% portfela indywidualnych ubezpieczeń życiowych, u nas co najmniej 70%. Szacuje się że liczba tych polis wynosi od czterech do pięciu milionów. Dopiero po roku 2000 pojawiły się umowy „unit-link”. W polisach tego typu ubezpieczający sam może wybierać i zmieniać fundusze, w które inwestowane są jego pieniądze. W sumie niewiele to zmienia – ryzyko nada pozostaje przy kliencie zakładu ubezpieczeń.

Następny problem to pazerni pośrednicy. Nie dowiecie się tego od składających roszczenia z tytułu umów ubezpieczenia ale są oni w dużej części ofiarami własnej łatwowierności. Sytuacja była następująca – chętni do sprzedaży ubezpieczeń trafiają do agencji. Właściciele agencji organizują dla nich szkolenie. Od naocznych świadków wiem jak wyglądały te szkolenia. Spotkania Amway’owców to przy tym dziecinne igraszki. Zamykano drzwi na klucz i sprawdzano, czy ktoś nie podsłuchuje gdy szef agencji wyjawiał adeptom wielkie tajemnice skutecznej sprzedaży. Aby jednak zasłużyć na dostęp do takich tajemnic trzeba było najpierw samemu kupić polisę. Często ze składką 10 - 20 tysięcy złotych rocznie.

„Nie stać cię? Nie szkodzi. Weź kredyt lub pożycz od rodziny. Za parę miesięcy dwadzieścia tysięcy będziesz wydawał tygodniowo na napiwki. Zobacz jaki pierścionek z brylantem kupiłem dla mojej narzeczonej. Kosztował osiemdziesiąt tysięcy i wcale mnie to nie boli”. To autentyczna relacja. Osoba, od której ją słyszałem sprzedała samochód, żeby opłacić pierwszoroczną składkę. Też chciała kupować żonie pierścionki z brylantem. Niestety nie miała kolejnego samochodu do sprzedania kiedy upłynął pierwszy rok ubezpieczenia. A warunki ubezpieczenia są bezlitosne, odstąpienie od umowy w pierwszych trzech latach powoduje przepadek 95-100% składki na rzecz ubezpieczyciela. Innymi słowy tak zwana wartość odstąpienia polisy wynosi zero złotych. Polisy upadały po roku lub kilku latach. Szacowano na przykład, że w 2002 roku upadło od miliona do półtora miliona polis inwestycyjnych. Ubezpieczeni stracili na tym miliardy. Tak, tak, rzeczywiście były to dla nas całkowicie nowe paradygmaty…

Wartość wykupu polisy w kolejnych latach ubezpieczeniowych (za stroną: www.jakoszczedzacpieniadze.pl)

Trzeci problem ujawnił się wraz ze spadającą inflacją. Koszty ubezpieczyciela. Nieważne czy na kapitale jest zysk, czy go nie ma. Ubezpieczyciel musi potrącić za swoją usługę. On na polisach nie może stracić. Ubezpieczyciel lokuje pieniądze ubezpieczonych w fundusze inwestycyjne obecne na rynku kapitałowym. Ma to oczywiście swoje zalety. Ubezpieczony może lokować swoją składkę w takie fundusze gdzie na przykład bariera wejścia to pięćdziesiąt lub sto tysięcy złotych. Niestety przy zyskach rzędu 3-4% zostaną one skonsumowane przez określone w umowie koszty ubezpieczyciela i z pewnością ubezpieczony poniesie stratę.

Oto standardowa sytuacja osób marzących o emeryturze pod palmami. Polisa przynosi straty z roku na rok. Delikwent stracił już 40 – 50% zainwestowanych kwot a odstąpienie od umowy to utrata 50 – 90% pozostałej kwoty. Taka sytuacja trwała od lat dziewięćdziesiątych, ale dopiero w roku 2012 Rzecznik Ubezpieczonych przygotował Raport o Ubezpieczeniowych Funduszach Kapitałowych. Jest to niestety raport miażdżący dla ubezpieczycieli. Dla zainteresowanych link: https://rf.gov.pl/pdf/Raport_UFK.pdf - lektura długa ale bardzo ciekawa, zapewniam.

Przemyślenia, którymi dzielę się ze swoimi czytelnikami są oczywiście moimi osobistymi przekonaniami, z którymi nie wszyscy muszą się zgadzać ale moim zdaniem nie można porównywać strat na polisach rentowych i posagowych PZU ze stratami na polisach inwestycyjnych zagranicznych koncernów ubezpieczeniowych. Przyznacie sami, że w pierwszym przypadku większość winy leży po stronie rządu i sytuacji gospodarczej. W drugim przypadku mamy często do czynienia z cynizmem i złą wolą instytucji finansowych – sprzedażą szklanych paciorków obywatelom trzeciego świata.

Relatywnie niedawno coś zaczęło się zmieniać w myśleniu instytucji państwowych. Komisja Nadzoru Finansowego wydała w 2014 roku tzw. Rekomendację U dla banków prowadzących usługi bancassurance. Jeżeli będą was w banku namawiać na zakup ubezpieczenia zajrzyjcie najpierw proszę do tej rekomendacji: https://www.knf.gov.pl/knf/pl/komponenty/img/Rekomendacja_U_38338.pdf

Niech poniższy cytat będzie podsumowaniem wszystkich czterech artykułów o ubezpieczeniowym nabijaniu w butelkę – jest to cytat ze wstępu do książki Pawła Karkowskiego o bankowych opcjach walutowych oferowanych przez banki przedsiębiorcom - „Toksyczne opcje - od zaufania do bankructwa” autorstwa Prof. dr hab. Marka Kalinowskiego oraz Dr hab. Marka Wierzbowskiego:

(…) Obowiązkiem wszystkich władz publicznych demokratycznego państwa prawnego jest ochrona zaufania jako wartości, bez której państwo nie jest ani demokratyczne, ani prawne. Zarówno władza ustawodawcza, jak i wykonawcza chroni tego, który działa, uczestnicząc w wymianie dóbr i usług, w zaufaniu do drugiej strony, zakładając, że ma do czynienia z podmiotem uczciwym. (…)

O tym jak szkodliwe dla Państwa i obywateli jest pobłażanie nieuczciwym praktykom instytucji finansowych (w tym przypadku praktykom ubezpieczycieli) napiszę w kolejnym artykule, ale to już nie będzie odpowiedź na pytanie dlaczego nie lubimy się ubezpieczać. W nowym cyklu artykułów postaram się wyjaśnić dlaczego powinniśmy się ubezpieczać.

 

Bibliografia:

  1. „Polski rynek ubezpieczeń na tle kryzysów społeczno-gospodarczych” pod red. Stanisław Nowak, Andrzej Z. Nowak, Andrzej Sopoćko, Wydawnictwo Naukowe Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego;
  2. „Ubezpieczenia gospodarcze i społeczne w dobie przemian” pod red. Maciej Cycoń, Tomasz Jedynak Grzegorz Strupczewski. Przegląd Ubezpieczeń 2017, wyd. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie;
  3. Marian Szczęśniak: „Historia ubezpieczeń polskich po II wojnie światowej”, Monitor Ubezpieczeniowy nr 51 - grudzień 2012;
  4. dr Marcin Kawiński: „Ubezpieczenia w rozwoju społeczno-gospodarczym Polski” Wiadomości Ubezpieczeniowe nr 2/2013;
  5. Agnieszka Pobłocka: „Rozwój polskiego rynku ubezpieczeń w latach 1991-2008” w Wiadomości Ubezpieczeniowe nr 1/2010
  6. „Nabrani na polisy” aut. Andrzej Dryszel, Tygodnik Przegląd; 09.12.2002;
  7. Przemysław Łagrowski: „Upadek firmy ubezpieczeniowej”, portal Money.pl. grudzień 2015;
  8. Michał Szafrański: „Ile kosztuje polisa inwestycyjna…”, wrzesień 2014, na stronie https://jakoszczedzacpieniadze.pl/
Pin It

   DSC_0062-3.jpg

Cześć, dziękuję za zainteresowanie moim blogiem. Jeżeli masz problem, pytanie, jakąkolwiek potrzebę związaną z ubezpieczeniem a na razie nie ma tu artykułu dotyczącego interesującego Ciebie tematu zadzwoń +48 692 450 000 lub napisz m.szulc@mediantabroker.pl. Jeżeli chciałbyś, żebym to ja był osobą której zaufasz w sprawie ubezpieczenia prywatnego lub Twojej firmy to kontakt masz powyżej. Maciej Szulc