Któż z nas nie słyszał o psie Pawłowa. U zwierząt warunkowano wydzielanie śliny na dźwięk dzwonka, który przedtem łączono z podawaniem pożywienia. Podobnie właśnie warunkowano Polaków na brzmienie słowa „ubezpieczenie”.  Spójrzcie na tę polisę:

Obrazek polisy ze strony www.atticus.pl

Czytając polisę dowiadujemy się, że w razie śmierci ubezpieczonego lub po przeżyciu przez niego 15 lat od daty wystawienia polisy (10.marca 1938) ubezpieczyciel wypłaci uposażonemu (w razie zgonu) lub ubezpieczonemu (po dożyciu) kwotę 1.500 złotych. Jest klasyczna polisa na życie i dożycie zwana w terminologii ubezpieczeniowej polisą „endowment”. Dla dalszych rozważań – aby miały one sens rachunkowy – załóżmy, że ubezpieczony nie opłacał składki miesięcznie tylko opłacił ją jednorazowo, przy zawarciu umowy ubezpieczenia (takie umowy na pewno były wtedy również zawierane). Unikniemy wtedy szczegółowych rozważań, ile składek opłacił nasz bohater do wybuchu wojny i jaki był faktyczny stan zobowiązań ubezpieczyciela w dacie wygaśnięcia polisy. Rozumiemy więc, że pan Leonard zawierając umowę liczył na wypłatę 1.500 złotych w roku 1953. Akurat pięć dni przed tą datą – 05.marca 1953 na daczy w Kuncewie zmarł ówczesny przywódca światowej rewolucji Józef Stalin. Wystarczy przeczytać nagłówki prasy z tego okresu, żeby zobaczyć w jak głębokiej żałobie pogrążony był naród polski (oficjalnie, oficjalnie). Jednak to nie żałoba była powodem, dla którego nasz ubezpieczony został okradziony ze swoich oszczędności choć na pewno wujek Stalin bardzo się do tego przyczynił.

Pocztowa Kasa Oszczędności jako państwowa instytucja finansowa II RP prowadziła również ubezpieczenia na życie. Akwizycja odbywała się najczęściej poprzez urzędy pocztowe. Co ciekawe PKO, która w 1938 roku dysponowała wkładami na książeczkach oszczędnościowych oraz rachunkach czekowych w wysokości ponad miliard sto milionów złotych, działała także pod okupacją (z zarządem niemieckim) na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Nie sądzę, aby ten zarząd zatroszczył się o pomnażanie zasobów Kasy, raczej wykorzystywał tę instytucję do łupienia Polaków z ich oszczędności.

Kasę reaktywowano po wojnie a w 1949 roku zlikwidowano. Majątek, tradycję oraz – jak się można wobec tego spodziewać – zobowiązania przejęła utworzona specjalnie w tym celu Powszechna Kasa Oszczędności (dzisiejszy PKO BP).  Jednak zobowiązania wynikające z ubezpieczeń przejął państwowy Powszechny Zakład Ubezpieczeń (przejął on też, jako kontynuator zobowiązania z polis ubezpieczeń majątkowych przedwojennego Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych). Załóżmy zatem, że skomunizowane PZU wypłaciło ubezpieczonemu za przeżycie 1.500 złotych. Wszystko gra, nasz bohater ubezpieczył się na 1.500 złotych i otrzymał 1.500 złotych.

Z historii naszej waluty dowiemy się, że przedwojenny złoty był denominowany w złocie. Nie wdając się w bardziej szczegółowe rozważania powiedzmy, że złotówka była warta 0,17 grama złota. Spójrzmy teraz jeszcze raz na sumę ubezpieczenia – tak, tak, pan Leonard powinien otrzymać w roku 1953 równowartość 1.500 złotych ale w złocie. Może się to wielu osobom wydać nieprawdopodobne ale powojenna złotówka po zapamiętanej jako największy rabunek obywateli reformie monetarnej z 1950 roku też była denominowana w złocie i to nawet korzystniej od złotówki przedwojennej - zrównano ją z wartością sowieckiego rubla i była warta aż 0,222 grama złota. Gdyby ówczesne państwo było państwem normalnym, gdyby Powszechna Kasa Oszczędnościowa honorowała zobowiązania zaciągnięte przez jej poprzedniczkę nasz ubezpieczony powinien otrzymać w najgorszym razie ćwierć kilograma złota (wg wartości denominacyjnej złotówki z roku 1938) a w najlepszym jedną trzecią kilograma (dokładnie 333 gramy złota wg wartości denominacyjnej z roku 1953). Chociaż nawet jeżeli otrzymałby złoto, na przykład w sztabkach, to w roku 1953 nie wolno mu go było posiadać, podobnie jak obcych walut. No cóż, jeżeli cokolwiek otrzymał było to ówczesne 1.500 złotych. Nie były to nawet dwa miesięczne wynagrodzenia. W roku 1953 średnie wynagrodzenie wynosiło 920 złotych a bochenek chleba kosztował ponad trzy złote.  W 1938 roku, gdy pan Mikołaj zakładał swoją polisę średnie wynagrodzenie urzędnika wynosiło 150-200 złotych miesięcznie – bochenek chleba kosztował jednak 60 groszy więc siła nabywcza jego pensji była wyższa niż 920 złotych w roku 1953. W mojej ocenie bohater tej historii miał w najlepszym wypadku szansę na otrzymanie 10%-15% przyrzeczonego świadczenia (zakładamy, że nie zginął podczas wojny, oraz że PZU honorowała przejęte zobowiązania przedwojennej PKO). Bardzo prawdopodobne jest także, że nie otrzymał on nic, podobnie jak właściciele przedwojennych obligacji skarbowych, których zapadalność przypadała na lata komunistyczne. Składając roszczenie np. w sądzie mogli oni się narazić jedynie na zainteresowanie się ich osobami przez Służbę Bezpieczeństwa. W zależności więc od pokolenia, które reprezentujecie wasz pradziadek lub dziadek został nauczony przykrym doświadczeniem, żeby nie powierzać pieniędzy ubezpieczycielowi. Jak jednak zobaczymy w następnych częściach tej historii wypłacenie dziesięciu do piętnastu procent przyrzeczonego świadczenia to sytuacja, której wnuki pana Leonarda być może będą mu zazdrościć.

Bibliografia:

  1. „Polski rynek ubezpieczeń na tle kryzysów społeczno-gospodarczych” pod red. Stanisław Nowak, Andrzej Z. Nowak, Andrzej Sopoćko, Wydawnictwo Naukowe Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego;
  2. „Ubezpieczenia gospodarcze i społeczne w dobie przemian” pod red. Maciej Cycoń, Tomasz Jedynak Grzegorz Strupczewski. Przegląd Ubezpieczeń 2017, wyd. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie;
  3. Marian Szczęśniak: „Historia ubezpieczeń polskich po II wojnie światowej”, Monitor Ubezpieczeniowy nr 51 - grudzień 2012;
  4. dr Marcin Kawiński: „Ubezpieczenia w rozwoju społeczno-gospodarczym Polski” Wiadomości Ubezpieczeniowe nr 2/2013;
  5. Agnieszka Pobłocka: „Rozwój polskiego rynku ubezpieczeń w latach 1991-2008” w Wiadomości Ubezpieczeniowe nr 1/2010
  6. „Nabrani na polisy” aut. Andrzej Dryszel, Tygodnik Przegląd; 09.12.2002;
  7. Przemysław Łagrowski: „Upadek firmy ubezpieczeniowej”, portal Money.pl. grudzień 2015;
  8. Michał Szafrański: „Ile kosztuje polisa inwestycyjna…”, wrzesień 2014, na stronie https://jakoszczedzacpieniadze.pl/
Pin It

   DSC_0062-3.jpg

Cześć, dziękuję za zainteresowanie moim blogiem. Jeżeli masz problem, pytanie, jakąkolwiek potrzebę związaną z ubezpieczeniem a na razie nie ma tu artykułu dotyczącego interesującego Ciebie tematu zadzwoń +48 692 450 000 lub napisz m.szulc@mediantabroker.pl. Jeżeli chciałbyś, żebym to ja był osobą której zaufasz w sprawie ubezpieczenia prywatnego lub Twojej firmy to kontakt masz powyżej. Maciej Szulc